środa, 23 stycznia 2013

un-thinkable

Wszystkie wspomnienia. To, co przez ostatnie miesiące próbowałam ukryć w najczarniejszym zakątku mojej świadomości, wróciło wczoraj wieczorem. Czuje się beznadziejnie, znowu. Wszystko przeżywam od nowa. Jest źle, a ja sobie wmawiam, że jest dobrze. Nie mam znajomych. Właśnie w takie okresy jak ferie widzę, że facebook to nie wszystko. W realu mam tylko garstkę, i nawet jeśli podczas dni szkolnych są wspaniali, kochani i czuję, że nie oddałabym ich za nic, to w wolny czas się z nimi nie spotykam. Muszę to zmienić, wiem. Chyba jestem uzależniona od komputera i oglądania dennych seriali. Na fotoblogu bądź ask.fm udaję wielką cwaniarę, która odpowiada hejtem na hejty. Na początku się nimi nie przejmowałam. Widziałam u innych, że internetowy świat jest po prostu skazany na coś takiego. Dobra, zresztą chyba nadal się nimi nie przejmuję, DO CZASU (oby nie). W internecie nikomu nic nie można powiedzieć, ogólnie ten świat to gówno i przez to całe życie w internecie niektórzy po prostu ze sobą kończą. A dlaczego? Bo ktoś ich wyzwał. Nieważne, że wiele osób pochwaliło. Psychika człowieka jest tak skonstruowana, że zauważamy wyzwiska i jeśli są one liczne, na miłe słowa nie zwracamy uwagi. To błąd, ale tak już jest. I pomyśleć, że ta notka zaczęła się od opisania mojego bólu. Ulżyło mi. Trzeba się komuś wyżalić. Słucham Alici Keys i wspominam stare czasy, kiedy wszystko było łatwe. Dzisiaj ścięłam włosy, ej, cieszę się, tak, cieszę się, w maju wesele siostry i ma być przecudownie. Po co tu o tym piszę?


jak to mówią wilkołaki, życie to gówno, a potem się umiera

piątek, 18 stycznia 2013

zakopane

zabieram się do tej notki i zabieram. wróciłam z zakopanego, najpiękniejszego wg mnie miasta w polsce i najbardziej przeze mnie ukochanego od kilku lat. było jak zwykle tam, czyli cudownie. puchar świata w skokach, kibicowanie, wspaniali ludzie, skoczkowie, parę nowych znajomości... potem skoki się skończyły i zrobiło się jakoś pusto. dużo myślałam podczas wieczornych i porannych spacerów. odpoczęłam w tym mieście. spędziłam tam pięć dni, niecały tydzień, i wciąż mi mało, chciałabym wrócić, ale szykuję się już w lato. miałam dać zdjęcia, ale nie zdobędę się na jakąś większą ilość, ponieważ nawet nie miałam czasu na robienie tych zdjęć, wybaczcie. (ostatnia fota nie robiona przeze mnie) był z was ktoś? oglądał? całuski!


wtorek, 8 stycznia 2013

little things

Nadal nie mogę. Wciąż udaję, że wszystko jest dobrze. Kładę się wieczorem do łóżka, a reszta domowników myśli, że naprawdę usnęłam. Nic bardziej mylnego. Leżę, nie słucham muzyki, nie piszę SMSów, nie odpowiadam na nic. Leżę i patrzę na mój pokój, który jest oświetlony słabym światłem księżyca, wpadającym przez zasłonięte okna. Myślę o tym, co źle zrobiłam w życiu i gdzie bym teraz była, gdybym coś zrobiła inaczej. Oczywiście, że też leżałabym w łóżku, ale na pewno myślałabym o czym innym. O doskonałych planach, marzeniach, o tym, co minęło, ale co przyniosło wiele świetnych momentów. Mam przyjaciół. Mam rodzinę. Kochają mnie, czuję to. Pomyśleć, że mogłam kiedyś uważać, że nie mam nikogo, tylko dlatego, że jedna osoba mnie zraniła. Często tak jest. Wydaje nam się, że wszystko skończone, że nikogo nie obchodzimy, ponieważ ktoś, kto był dla nas całym światem, powiedział, że my jesteśmy dla niego niczym. Niczym. Niczym. A mamy dla kogo żyć. Ale dni przelatują mi przez palce i nie chcę czuć, że nic nie osiągnę. A jednak każdego wieczoru powraca do mnie to uczucie. Uczucie bezradności, samotności. Często czuję łzy na policzku. Czekam godzinę, czasem dwie, aż przyjdzie do mnie chęć zaśnięcia. A z pozoru nic tak nie wygląda. Przeważnie staram się uśmiechać. Odłożyłam żyletkę i przestałam pisać banalne wiersze o samobójstwie. A w środku krwawię. Nie wiem, dlaczego to napisałam. Trzymajcie się wszyscy. Rozmawiajcie. Nie przestawajcie marzyć.

środa, 2 stycznia 2013

2013

jeeeeny, nie mam na nic czasu. w sumie to mam. a w sumie to nie wiem. mnóstwo postanowień na nowy rok. i chcę spełnić przynajmniej połowę. zaczęłam. może mi się uda. życzę Wam samych pomyślności w nowym roku. słucham sobie damiana marleya i powracam wspomnieniami. to już mnie tak nie boli. serio. serio.
skoki. boże skoki. żyję skokami. 
mnóstwo książek przeczytałam ostatnio.
i mnóstwo filmów obejrzałam. pięknie.

mam mnóstwo swoich zdjęć. ale nie chce mi się, przepraszam.