czwartek, 29 listopada 2012

nothing.

niby z jednej strony ta dyskoteka była w porządku. tańczyłam na ławce i biegałam po całej sali śpiewając "ona tańczy dla mnie" i parę innych, podrywałam dupeczki z pierwszych klas, wściekałam się na tajemniczego miłosza (który do tej pory mnie wkurza), śmiałam się z wróżbity macieja, pani od fizyki, pani od wosu i pana od historii, rzucałam za trzy niewidzialną piłką, robiłam brzuszki słuchając dopingu innych ludzi (tak naprawdę dziwię się, że tak dużo pamiętam). było dobrze. tak, z jednej strony było okej. ale przyszłam do domu i się popłakałam. czuję się wykorzystana, już niepotrzebna, zapomniana, odstawiona. dowiedziałam się, jaki ktoś może być. żałuję wszystkiego. mojego zaangażowania, wszystkich nieprzespanych nocy spędzonych na szczerych rozmowach, tego pamiętnego wtorku po lekcjach i tego pamiętnego piątku przed pierwszym meczem euro. wszystko jest bez sensu, a ja przecież nie oczekuję tak wiele. jestem idiotką. miałam swoją szansę. ale powiedziałam, że żyletka nie będzie mi już potrzebna, no to nie będzie. i tego się trzymajmy. tylko sobie popłaczę. i czas się zmienić. źle się ze mną dzieje.


we're too young to let this world distroy us.

8 komentarzy:

  1. wszystko się ułoży tylko nie tnij sie to nie pomaga;/

    OdpowiedzUsuń
  2. żyletka to nie wyjście.. Wyjściem jest jej odrzucenie i zrozumienie w końcu, że życie może być piękne! Pomyśl, co chcesz w życiu zrobić, zobaczyć, poznać.. Chcesz spędzać czas na robieniu sobie ran ? Ile razy na nie spojrzysz, będziesz wiedziała dlaczego są i wydaje mi się, że wspomnienia wrócą ..
    Trzymaj się i korzystaj z życia z uśmiechem! :) pozytywne nastawienie jest najważniejsze :*

    OdpowiedzUsuń